Bieganie na widelcu. Jak je „ugryźć” żeby było zdrowo?

Bieganie na widelcu. Jak je „ugryźć” żeby było zdrowo?

Moda czy może epidemia na bieganie jest teraz w szczycie swej formy. Tudzież jak to każda moda nie dla każdego pasuje. Biega teraz ponad 3 miliony Polaków z czego 80 % z nich nie ma predyspozycji do uprawiania takiego rodzaju sportu.

Bieganie jest sportem wytrzymałościowym i nie każdemu organizmowi pasuje taka forma treningu. Kolejnym problemem jest bieganie „na wariata” bez odpowiedniego przygotowania, bez rozgrzewki, bez rozciągania. Z dnia na dzień ludzie postanawiają, że będą biegać, a po miesiącu, dwóch startują w półmaratonie czy maratonie.

Obrazki biegaczy, którzy padają ze zmęczenia na linii mety, nie mogąc złapać oddechu, są dowlekani do mety przez przyjaciół są coraz częstszymi, czy my chcemy sobie szkodzić ? Czy przemieszczanie się od startu do mety ma jakiś sens? O to nam chodziło jak zaczynaliśmy przygodę z bieganiem żeby chcieć więcej i więcej ? Czy zawody maratonów, ultra-maratonów kilka razy w roku (niektórzy co tydzień) czynią nas lepszymi ? Czy zastanawiamy się jak bardzo wycieńczamy swój organizm, jak niedotlenieni jesteśmy? To przecież przeciwieństwo zdrowia, a ulotne endorfiny dające szczęście na chwilę to nie jest cel.

Bieganie bez przygotowania doprowadza do licznych kontuzji to ta lepsza storna medalu. Druga znacznie gorsza to zaburzenia układu krążenia, pracy serca, arytmia. Zbyt intensywne treningi na początku są w miarę dobrze przyjmowane przez plastyczny organizm, ale do czasu. Jeśli nie zajmujemy się tym sportem zawodowo i mamy do tego pracę, rodziny, obowiązki, to z czasem nasz organizm nie przyjmie już więcej. Przemęczenie nie jest naszym celem.

Za chwilę cała pula biegaczy czytając stwierdzi, że jestem przeciwniczką biegania. No i to będzie błąd, bo biegam sama. A przeciwniczką jestem, ale biegania bezmyślnego.

„Biegać każdy może” powiedział ktoś mądry. Jasne, że może ale nie tylko nogami ale i z głową. Zaczynamy od truchtania i spokojnych treningów maksymalnie 3 razy w tygodniu nie codziennie! Pamiętamy o rozgrzewce takiej porządnej rozgrzewce z której niestety większość biegaczy rezygnuje, bo po co, bo nie ma czasu, bo jak potruchtam na początku to będzie rozgrzewka. Nie idźmy w tą stronę. Rozgrzewka to podstawa, musi być koniec i kropka. Jeśli nie mamy czasu to niech bieg będzie wtedy krótszy. Tak samo jak rozgrzewka niezbędne jest rozciąganie po treningu, które zwiększy wydajność i elastyczność naszych mięśni oraz jest pierwszym etapem efektywnej regeneracji. Rozciągasz się równa się dbasz o swoje stawy, mięśnie, o siebie

Bieganie jest zdrowe owszem. Jest formą ruchu, aktywuje nasze ciało, dotlenia, poprawia przemianę materii, odstresowuje. Z akcentem na zdrowe bieganie, czyli do 10 km, powyżej zaczyna się obciążenie które nakładamy na nasz układ. Nie wspomnę o wszystkich ultra… runmagedonach i innych takich. Nie można ? Można raz na kilka lat, raz w życiu, raz w roku, ale żeby ścigać się co tydzień czy robić kilka ultra w roku ? To bardziej trzeba pomyśleć czemu to ma służyć ? Czy ktoś z nas wie, że dwa maratony tydzień w tydzień to później regeneracja dla organizmu, która trwa miesiącami, nie popadajmy w obłęd, bo to nie o to chodziło kiedy pierwszy raz wyszliśmy z domu potruchtać.

To jak i z której strony je „gryźć”? Najlepiej od podstaw, małymi krokami, stopniowo, bo jak będziemy „gryźć” za szybko, z dużą intensywnością to „niestrawność” murowana. Z rozsądnym treningiem 3-4 razy w tygodniu, który będzie miał zawsze rozgrzewkę przed i rozciągnie po. W odpowiednich dobranych dla nas butach, by stopy pracowały prawidłowo, reszta stroju nie jest ważna. Nie potrzebujemy drogich markowych ciuchów żeby robić rewię mody na trasie. Ma nam być wygonie, a jeśli są to z czasem dłuższe treningi to ciuchy techniczne, oddychające.

Dobrze jest czasem zrobić podstawowe badania, skonsultować się z lekarzem. Pamiętać o regeneracji szczególnie tej dłuższej po biegach ponad 10 km. Basen raz w tygodniu czy masaż co jakiś czas też będzie nagrodą dla naszych mięśni. I pamiętajmy, że bieganie zdrowe to bieganie dla siebie, a nie od maratonu do maratonu, nie dla medali, uznań znajomych i całej tej mody. I jeszcze jedno nie mniej ważne nie podporządkowujmy naszego życia pod kalendarz biegowy, to zmora każdej rodziny i znajomych. Wakacje są do odpoczynku i w wybranym przez wszystkich miejscu a nie tam gdzie jest akurat bieg. Niech to będzie odwrotnie najpierw myślimy gdzie na wakacje, a dopiero później jeśli mamy taką potrzebę sprawdzamy czy może gdzieś obok w tym terminie jest jakiś nie obciążający bieg. A jeśli nie ma to nie dramat, odpoczniemy, zregenerujemy się a świat się nie zawali. Pamiętajmy ”bieganie jest dla nas, nie my dla biegania”!

Powodzenia biegacze i do zobaczenia, być może na jakimś starcie.  Bynajmniej to mało prawdopodobne.

mgr fizjoterapii, Instruktor Fitness
Justyna Raubo

Fot. z archiwum Justyny Raubo

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.