Bycie szefem nie zawsze idzie w parze z byciem liderem

Bycie szefem nie zawsze idzie w parze z byciem liderem

Wyobraźcie sobie, że lądujecie w jakimś kraju. Pewnie już w momencie kupowania biletu myśleliście, czy macie w tym miejscu jakiś swoich znajomych, takich, o których marzyliście, by się z nimi zobaczyć, bo coś Was do nich przyciąga.

Właśnie lecę do Nowego Yorku przez Helsinki. W Nowym Yorku czeka na mnie trochę osób, które mnie przyciągają. Zjem z nimi na pewno brunch w Central Park, wypiję drinka w Soho lub obejrzę spektakl na Brodway’u.

Ale zanim Nowy York mnie pochłonie swoją niekończącą się energią, moje myśli robią długi przystanek w spokojnej Finlandii. Dlaczego? Byłam tutaj dwa razy w życiu. Podróżując służbowo, nie pozostawiłam tutaj żadnej przyjaciółki ani wytęsknionego kolegi. Nie mam tutaj rodziny, ale w moim serduchu robi się cudownie ciepło na samą myśl o tym miejscu na ziemi. I do pewnej osoby pochodzącej właśnie stąd i mieszkającej tutaj na stałe uśmiecham się szeroko w myślach.

Do kogo?

Nie uwierzycie.  Do mojego byłego Szefa. Bardzo byłego, bo przestał nim być niemal 10 lat temu. Zapewne trudno Wam uwierzyć, że można mieć sentyment do byłego szefa. A w dodatku tak duży. Uwierzcie, że można. I bynajmniej nie ze względu na Jego przystojną urodę. Bynajmniej. Pewnie, gdybym minęła go na ulicy, nie zwróciłabym na Niego uwagi. Jednak jego osoba odcisnęła ogromny ślad w moim życiu. Dlaczego? Ponieważ nie był szefem. Był prawdziwym Liderem. Jest Nim nadal. Jego sposób, w jaki leadował farmaceutyczną korporacją, w której wówczas pracowałam, sprawił, że dziś po długich latach lądując w Helsinkach, myślę właśnie o tym człowieku, którego osobowość, kompetencje i ogromna charyzma sprawiła, że stałam się innym człowiekiem.

W mojej zawodowej karierze miałam wielu szefów. A tak bardzo niewielu Liderów. Zbyt wielu szefów, którzy walczyli o swoje. Gnali za własnymi tytułami. Zbyt wielu szefów, którzy udawali, że słuchają, a nie słyszeli. Zbyt wielu zadufanych w sobie zakompleksionych facetów, niepotrafiących dostrzec tego, że to ludzie, a nie cyferki zapewniają sukces, lub go skutecznie odbierają.

W tłumie szefów rzadko, bo rzadko, ale można nieraz zauważyć światło Lidera. Oświetla on wkoło siebie miejsca dla swoich ludzi, by mogli podejść bliżej, by w tym świetle świat mógł ich dostrzec, wesprzeć. By mogli dostrzec to, czego po ciemku nie widać. Lider doskonale wie, że z ludźmi wkoło jest w stanie osiągnąć wszystko. Lider ten doskonale czuje, że tylko otwierając się na drugiego człowieka, jest w stanie go naprawdę usłyszeć, zauważyć i co najważniejsze zrozumieć. Lider daje przestrzeń dla swojego zespołu, stawia ich na scenie, sam ze sceny schodząc. Lider będąc tak bardzo zajęty, jednoczcie jest dla Ciebie tak bardzo dostępny, tak bardzo tu i teraz.

Spotykając na swojej drodze prawdziwego Lidera, zapamiętamy go na zawsze, bo swoją uważnością na nas pozostawi w naszych sercach i duszy ślad. Ślad trwały i piękny, bo idąc tym śladem, nauczyliśmy się jak leadować innymi. Ślad objawiający się otwartą głową na całego Ciebie, na Twoje pragnienia, na Twój rozwój. Mimo pędu, który jest wkoło niego nieustannie na co dzień, mimo tryliona maili oraz telefonów prawdziwy lider rozmawiając z Tobą, daje Ci całego siebie. Nie zerka na telefon, nie pisze wiadomości, nie udziela zdawkowych, szybkich odpowiedzi, dając Ci do zrozumienia, że Twój czas się skończył, albo w ogóle nie zaczął chyba nawet. Lider dba o Twój rozwój, dba o Twoją energię, dba o Twoją przyszłość.

Czytając to myślicie – „ taaaaa….”

Rozumiem, rzeczywiście bardzo rzadko mamy luksus by los postawił na naszej drodze takich ludzi, jednak warto rozglądać się za nimi i nie tracić czasu na pracę „pod” tylko szefem. 

Z moimi Liderami z przeszłego świata korporacji jestem w kontakcie do dziś. Piszemy do siebie nie tylko z urodzinowymi życzeniami. Miłe jest to, że mimo tego, że jeden z nich stanął na mojej drodze ponad 17 lat temu, niedawno na urodziny przesłał mi płytę swojego zespołu muzycznego. Ucieszyłam się jak dziecko, że o mnie pamięta. Dziękuje!

Dziś jak po latach słyszę w telefonie: DOKTOR Teterko, wypowiadane z fińskim akcentem uśmiecham się do wspomnień i życzę byście mieli w życiu Lidera obok siebie a nie Szefa nad Wami.

Autor: Magdalena Teterko – Walczak

Zobacz również inne artykuły Magdaleny.

Źródło fot. Pixabay

Share

Comments

  1. Bardzo mądre. To prawda o wiele lepiej mieć ze sobą lidera niż szefa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.