Kwiaciarki z Ukrainy szukają pracy

Kwiaciarki z Ukrainy szukają pracy

Prowadziły rodzinną kwiaciarnię. Dawały ludziom radość – tak mówią o tym, co zostawiły za sobą. Kwiaciarki na Ukrainę chcą wrócić, ale chcą też tu – w Białymstoku – nie tylko egzystować. Alona i Jarosława chcą robić to, co potrafią najlepiej – piękne bukiety. Szukają pracy.

Kwiaciarki z Ukrainy

W ukraińskich Czerkasach miały salon kwiatowy o powierzchni kilkuset metrów, zatrudniały kilkanaście osób. Nie bały się wyzwań, ograniczała je jedynie wyobraźnia. Na męskie urodziny na przykład potrafiły przygotować bukiet z kiełbas i alkoholu (patrz obok). Na Dzień Kobiet – dużo wcześniej – zamówiły tysiące kwiatów. Ale… wybuchła wojna.

– Nie chciałyśmy, by kwiaty się zmarnowały. Napisałyśmy post w mediach społecznościowych, żeby przychodzić, brać je od nas i w zamian zostawiać symboliczną sumę. Wszystkie zebrane pieniądze przekazałyśmy żołnierzom, którzy bronią naszej Ojczyzny – mówi Alona Vovkogon.

Jej mąż został, walczy. Ona z córkami (jedna z nich jest w ciąży) trafiła do Białegostoku. – W Ukrainie zostali nasi mężowie, którzy bronią naszą Ukrainę… Bardzo bym chciała, żeby rodziny się nie rozłączały, żeby pokój zapanował na ziemi – nic więcej już nie dodaje, zaczyna płakać.

Poniżej (w galerii) zobaczcie bukiety wyczarowywane z kwiatów przez Alonę i jej córkę Jarosławę. Utalentowane kwiaciarki chcą spróbować poukładać sobie życie w nowym miejscu, w Białymstoku. By choć trochę zapomnieć o wojnie i strachu o bliskich.

Może znacie kogoś, kto będzie w stanie im pomóc? Są gotowe pracować nawet jako wolontariuszki, byleby tylko pracować z kwiatami. Napiszcie obcasy@op.pl

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.